Sezon na bursztyn nad morzem trwa cały rok. Jednak podczas jesiennych i zimowych sztormów wzburzony Bałtyk wyrzuca go najwięcej, stąd wtedy w Kołobrzegu jest prawdziwe eldorado dla poławiaczy jantaru. Swojego szczęścia szukają nie tylko turyści i spacerowicze, ale także zawodowcy. Ich podstawowym sprzętem jest specjalny wodoodporny kombinezon i czerpak. O ile turyści szukają jantaru przy brzegu, oni wchodzą do lodowatej wody i poszukują bryłek na dnie.
Okres jesienno-zimowy to wymarzona pora na takie łowy. W lodowatej wodzie, która ma najwyżej dwa stopnie, bursztyn zyskuje na pływalności. Bałtyk podczas letnich sztormów nie wyrzuca bursztynów, ale zimą jest ich całe mnóstwo! Rasowi poławiacze bursztynu wiedzą, że na dobry połów trzeba czekać do zimy. Bo w zimnej wodzie bursztyn dobrze pływa i silne prądy z łatwością podrywają go z morskiego dna, a potem kierują do brzegu.
Turysta który zawita do Kołobrzegu jesienią lub zimą, nie przeraża go przenikliwy północno-wschodni wiatr, niskie temperatury ani wysoka fala, ma szanse samodzielnie nazbierać jantaru do rodzinnej kolekcji. Musi wybrać się na plażę po zimowej burzy lub jesiennym sztormie, kiedy to ukryte na dnie Bałtyku kamienie podrywają się do góry i niesione przez fale docierają do złotych plaż polskiego wybrzeża. Trzeba jednak wstać skoro świt i brodząc z podbierakami wśród kry wypatrywać miejsc, nad którymi żerują mewy. Mniejsze kawałki bursztynu można znaleźć ograniczając się do przeszukiwania wodorostów, które morze wyrzuciło na brzeg. Właśnie tam, wśród drobin lodu, rybich odpadków i gałęzi znaleźć można bałtyckie złoto.
W trakcie spacerowych poszukiwań jantaru na plażach Bałtyku, można trafić na bursztyn z inkluzją, zatopionym w bursztynie owadzie, roślinie, częściej kawałku kory. Niezwykle rzadkimi przypadkami są zatopione w jantarze jaszczurki. Na świecie znaleziono dotychczas tylko kilka takich rarytasów.